Życie jest pełne niespodzianek. Powiedziała osoba mająca obok dwójkę dzieci i kochającego męża na każde zawołanie.
Pokręciłem głową opanowując napływające do oczu łzy. Nie chciałem ich. W gruncie rzeczy były mi kompletnie niepotrzebne. Tylko pogorszyłyby i tak niekolorową sprawę. Przełknąłem głośno ślinę, kiedy metalowe drzwi windy rozsunęły się zachęcająco. Wygnałem do przodu. Nie zwracałem uwagi na mężczyznę z kawą w ręce, którego staranowałem. Rzuciłem jedynie krótkie przepraszam dalej brnąc przed siebie. Patrzyłem na duże tabliczki rozpraszając tym samym zgromadzone w jednym punkcie myśli. Blok A, korytarz C szesnaście, blok A, korytarz C szesnaście. Powtarzałem to jak pacierz przed pierwszą komunią. Było moją tratwą, ostaniom deską ratunku przed bolesnym zatonięciem.
- Ivan!
Gwałtownie wyhamowałem. Spojrzałem na prawo z szybko bijącym sercem. Zbyt znajomy głos, by mógł nieść coś dobrego. Przynajmniej w tak ponurym miejscu.
- Pauline - wszystko się we mnie gotowało, gdy wycierając spocone dłonie o materiał klubowych dresów zacząłem stawiać kolejne kroki. - Co z nią? W porządku, prawda?
Lekko pokręciła głową jednocześnie wzruszając ramionami. I co to miało niby znaczyć?!
- Nie wiem - szepnęła zaciskając powieki. Po jej policzkach spłynęło kilka łez. - Nic już nie wiem.
Otworzyłem delikatnie usta ze zdziwienia. Stres panujący nad moim ciałem można było wyczuć z kilometra, byłem tego pewien. Do tego ta chora potrzeba wymiotów, ból przyspieszający szaleńczy bieg krwawiącego serca. Ze ściśniętym żołądkiem przytuliłem Hiszpankę mocno obejmując jej ciało ramionami. Nie mogłem uwierzyć we własną głupotę. Kompletny ze mnie idiota! Żeby zostawić dziewczynę marzeń dla jakiegoś głupiego kontraktu. I jeszcze ta pewność, że w przyszłości do siebie wrócimy. Przecież takie rzeczy nie istnieją, nie ma ich nawet w najpiękniejszych bajkach! A wierzył w nie dorosły, chociaż może nie do końca dojrzały mężczyzna.
Jedna kropla skapnęła z moich oczu na rękaw granatowej bluzy. Zaraz za nią poleciało tysiąc kolejnych. Jechałem tutaj z samej Barcelony jak wariat, by usłyszeć dobre wieści. Nie było ich.
- Powiedz mi chociaż, gdzie ona jest.
- Operują ją. Już od kilkunastu godzin - jej głos drżał niesamowicie. Musiała tutaj spędzić dużo czasu, nie to co ja. Kretyn na zawołanie. Cholera! - Boję się Ivan. Naprawdę strasznie się...
- Proszę, nie mów nic więcej.
Pokiwała głową zaciskając dłonie na materiale mojego ubrania. Jakby to miało utrzymać Cailin przy życiu. A byłem gotów zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko ponownie mogła spacerować ulicami Sevilli o własnych siłach. Nawet od razu złożyć się do trumny i już nigdy więcej nie wstać. W gruncie rzeczy mogło to być trafne rozwiązanie sprawy. Bo kiedy jej zabraknie, moja dusza odejdzie razem z nią. Zniknie z powierzchni ziemi. Zostanę jedynie ciałem.
Wtedy właśnie obiecałem sobie, że jeśli z tego wyjdzie, będę niczym psychopata walczył o nasz związek.
_______________
Witam was na moim kolejnym blogu! Jak widać, tym razem padło na mojego zdecydowanie ulubionego piłkarza Blaugrany, Ivana Rakiticia :')
Tak, to opowiadanie miało w ogóle nie powstawać. Ale na treningu zapaliło mi się jakieś światło w głowie i tak wyszło. Będzie krótsze niż reszta, choć pewnie i tak wyjdzie więcej, niż planuję. Tym się jednak przejmować nie musimy. Przynajmniej nie na początku :')
Czekam na pierwsze opinie kochani! ♥
- Pauline - wszystko się we mnie gotowało, gdy wycierając spocone dłonie o materiał klubowych dresów zacząłem stawiać kolejne kroki. - Co z nią? W porządku, prawda?
Lekko pokręciła głową jednocześnie wzruszając ramionami. I co to miało niby znaczyć?!
- Nie wiem - szepnęła zaciskając powieki. Po jej policzkach spłynęło kilka łez. - Nic już nie wiem.
Otworzyłem delikatnie usta ze zdziwienia. Stres panujący nad moim ciałem można było wyczuć z kilometra, byłem tego pewien. Do tego ta chora potrzeba wymiotów, ból przyspieszający szaleńczy bieg krwawiącego serca. Ze ściśniętym żołądkiem przytuliłem Hiszpankę mocno obejmując jej ciało ramionami. Nie mogłem uwierzyć we własną głupotę. Kompletny ze mnie idiota! Żeby zostawić dziewczynę marzeń dla jakiegoś głupiego kontraktu. I jeszcze ta pewność, że w przyszłości do siebie wrócimy. Przecież takie rzeczy nie istnieją, nie ma ich nawet w najpiękniejszych bajkach! A wierzył w nie dorosły, chociaż może nie do końca dojrzały mężczyzna.
Jedna kropla skapnęła z moich oczu na rękaw granatowej bluzy. Zaraz za nią poleciało tysiąc kolejnych. Jechałem tutaj z samej Barcelony jak wariat, by usłyszeć dobre wieści. Nie było ich.
- Powiedz mi chociaż, gdzie ona jest.
- Operują ją. Już od kilkunastu godzin - jej głos drżał niesamowicie. Musiała tutaj spędzić dużo czasu, nie to co ja. Kretyn na zawołanie. Cholera! - Boję się Ivan. Naprawdę strasznie się...
- Proszę, nie mów nic więcej.
Pokiwała głową zaciskając dłonie na materiale mojego ubrania. Jakby to miało utrzymać Cailin przy życiu. A byłem gotów zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko ponownie mogła spacerować ulicami Sevilli o własnych siłach. Nawet od razu złożyć się do trumny i już nigdy więcej nie wstać. W gruncie rzeczy mogło to być trafne rozwiązanie sprawy. Bo kiedy jej zabraknie, moja dusza odejdzie razem z nią. Zniknie z powierzchni ziemi. Zostanę jedynie ciałem.
Wtedy właśnie obiecałem sobie, że jeśli z tego wyjdzie, będę niczym psychopata walczył o nasz związek.
_______________
Witam was na moim kolejnym blogu! Jak widać, tym razem padło na mojego zdecydowanie ulubionego piłkarza Blaugrany, Ivana Rakiticia :')
Tak, to opowiadanie miało w ogóle nie powstawać. Ale na treningu zapaliło mi się jakieś światło w głowie i tak wyszło. Będzie krótsze niż reszta, choć pewnie i tak wyjdzie więcej, niż planuję. Tym się jednak przejmować nie musimy. Przynajmniej nie na początku :')
Czekam na pierwsze opinie kochani! ♥
Zaczyna się smutno i dramatycznie oby był happy end. I Ivan, też co lubię.. ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział. ;**
Jak fajnie, że nie tylko ja lubię Ivana :') Zresztą... jego nie da się nie lubić, prawda? <3
UsuńJuż je uwielbiam. :D I bardzo podoba mi się tytuł bloga ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi. A tytuł też mi się podoba, nie przeczę :')
UsuńA ten gif to rozumiem, że specjalnie dla mnie? xd
OdpowiedzUsuńPoczątek bardzo smutny i interesujący, to muszę przyznać.
Pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejne rozdziały z ciągiem dalszym :)
Oczywiście, że dla Ciebie. A dla kogo? xd Jako wynagrodzenie tej przegranej Barcy w epilogu :')
UsuńCzekaj czekaj... w międzyczasie możesz napisać coś o Aaronie, nie obrażę się ;*
Jestem no i czekam niecierpliwie na rozdziały ;D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co to się będzie działo ♥
Buziaki :*
Dalej... no coś tam się będzie działo :') Dziękuję za wszystko! ;**
UsuńEj ja chcę szybko rozdziały.
OdpowiedzUsuńTutaj.
Teraz.
I najlepiej jakieś cudowne ale to pewnie mam jak w banku :3
Buziaki :* ♥
Zapraszam :)
http://francescfabregasblog.blogspot.com/
Z tą cudownością nie przesadzajmy, ale zobaczę, co da się zrobić :')
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa ♥ Do Ciebie oczywiście postaram się wpaść w wolnej chwili ;*